Dla Francuzów to „kurza stopka” („pied-de-poule”), z kolei dla Anglików…psi ząb :))))
Polska nazwa brzmi nieco mniej obrazowo, za to bardziej estetycznie – pochodzi od hiszpańskiego określenia…pestki 😉 Charakterystyczny kształt wzoru przywodzi na myśl przeróżne skojarzenia, jednak niezaprzeczalnie należy on najbardziej rozpoznawalnych motywów we współczesnej modzie.
Pepitka – bo o niej tu mowa – jest niezwykle uniwersalna i ponadczasowa, gdyż łączy w sobie zarówno tradycję jak i nowoczesność. Ten kontrastowy, jednoczesne wyrazisty i subtelny wzór doskonale przełamuje sformalizowany dress code.
Choć historia pepitki sięga aż III wieku n.e. (od skandynawskich materiałów tkanych w nieco przekrzywioną kratkę poprzez szkockie tweedowe pledy służące do przenoszenia jagniąt), to największy rozkwit jego popularności nastąpił dopiero w latach 20. XX wieku za sprawą samej Coco Chanel (kto z nas nie kojarzy tych charakterystycznych kostiumów, które do dziś są znakiem rozpoznawczym domu mody Chanel).
Do lat 80. kojarzony był głównie z luksusem i elegancją, jednak współcześnie z sezonu na sezon ulega coraz większej demokratyzacji… Dziś pepitkę noszą niemal wszyscy i już niekoniecznie jest ona kojarzona z nienagannym szykiem.
Nosząc pepitkę należy przede wszystkim pamiętać o umiarze, gdyż ze względu na swoją wyrazistość jest ona głównym elementem stroju, nawet jeśli – jak w przypadku mojej torebki – występuje w formie dodatku. Oczywiście, można trochę zaszaleć i spróbować ją połączyć z innymi wzorami utrzymanymi w tej samej kolorystyce bądź połączyć ją z jakimś soczystym, jednolitym kolorem, jednak w każdej stylizacji to właśnie pepitka będzie skupiała na sobie największą uwagę.
Ja postawiłam na czystą klasykę dobierając do torebki ponadczasową koronkową princeskę (moja second-handowa zdobycz sprzed ponad 10 lat, która nigdy mi się chyba nie znudzi ;)) oraz klasyczne skórzane czółenka z okrągłym noskiem. Subtelny kontrastowy element stanowi materiałowy pasek w groszki.
Yoshimoto loves fashion